Do planowania posiłków podchodziliśmy już wiele razy. I choć kocham spędzać czas w kuchni, momentami miałam wrażenie, że nic innego nie robię i mój mąż nie za bardzo wie co co kryje się w naszej lodówce. Drugą sprawą było marnowanie jedzenia – brak planu i umiejętności przewidywania sprawiał, że bardzo często trafialiśmy na przeterminowane produkty i zmuszeni byliśmy je wyrzucić… Albo tego jedzenia było o wiele za dużo i nie byliśmy w stanie tego przejeść.
Rozpisywaliśmy więc na kartce listy posiłków, spisywaliśmy też wszystkie produkty, które mamy w szafkach – na ich bazie wymyślałam co będziemy jedli w tygodniu. Swoją część przygotowywał też M. – kiedy zrobi zakupy, jaki przygotuje obiad i kiedy – u nas w miarę elastycznie dzielimy się obowiązkami. Jeśli wiem, że M. ma intensywny czas pracy, gotowanie biorę na siebie. Jeśli ja jestem zmęczona, w kuchni szaleje M. lub zamawiamy coś z dostawą do domu.
Jednak po kilku dniach nasz plan brał w łeb i tyle było z próby uporządkowania codzienności. M. zapominał o swoim dniu albo nie potrafił niczego sam wymyślić. Ja za to często zmieniałam zdanie, bo akurat w poniedziałek nie miałam jednak ochoty na leczo z cukinią, a na naleśniki. I weź tu bądź mądry. Także wiem już, że planować sobie można, ale z realizacją może być różnie.
Jak widać, posiadanie dziecka może radykalnie zmienić wiele rzeczy – nawet ten aspekt życia 😀 Jeśli jeszcze tego nie wiesz, przy dziecku musisz stać się Super Ninja Ogarniaczem, jeśli oczywiście chcesz mieć trochę czasu dla siebie i małża. Albo tylko dla siebie (Ty matko egoistko!). Także po 6 miesiącach uważam, że jesteśmy w tym bardzo dobrzy – wychodzenie z domu nie zajmuje nam 2 h, nie spóźniamy się umówieni na konkretną godzinę, rano lśni kuchnia wysprzątana przez M. a szykowanie kąpieli Młodego mamy opanowane do perfekcji. No i w końcu udało nam się ogarnąć temat posiłków w tygodniu! Koniec z zastanawianiem się codziennie co dziś na obiad! Koniec z częstym chodzeniem do sklepu, bo znowu mi czegoś zabrakło. Witajcie moje drogocenne minuty! Dziś przykładowo M. pojechał po godz. 7 po zakupy, ja po wstaniu zdążyłam wstawić wywar na zupę krem z soczewicy i w trakcie drzemki Kajetana mogłam zacząć pisać ten tekst.
Niby niewiele się zmieniło w porównaniu z poprzednimi próbami, ale jednocześnie zmieniło się wszystko!
EDIT: Po naszych hiszpańskich wakacjach długo nie mogliśmy wrócić do planowania posiłków. Powroty wakacyjne bywają ciężkie – jak widać, trochę minęło czasu odkąd Kajtek miał 6 miesięcy 😀 Teraz też planowanie posiłków jest dużo bardziej wymagające, bo Młody nie je już samego batata z kalafiorem, tylko na maksa #jemytosamo. Kocham taką filozofię i uważam, że jednocześnie nic bardziej nie ułatwia rodzicom rozszerzania diety maluchowi. Jakbym miała gotować dodatkowo dla Kaja albo siedzieć i karmić go słoiczkami, to chyba bym zwariowała. Wiele z tych obrazków możecie zobaczyć na moich Insta Stories, gdzie staram się wrzucać inspiracje jedzeniowe dla małych i dużych 🙂
Jak skutecznie planować posiłki?
Od czego zacząć?
1. Przegląd szafek. Wszystkich! – naprawdę, zdziwisz się ile w nich masz! Przy okazji sprawdź co się przeterminowało (i wyrzuć to oczywiście), zastanów się czy są w nich produkty, których jednak nie użyjesz (jak u nas bottarga z Sardynii) – może jest ktoś, komu się te produkty przydadzą? Możesz spisać co masz w szafkach, ale nie musisz. Ja miałam pobieżny ogląd i to mi wystarczyło. Najbardziej zależało mi na tym, żeby wiedzieć jakie w szafkach mam „główne” składniki, z których można zrobić obiad – np. kasze, pesto, passata. To ważny krok jeśli wcześniej nie planowałaś posiłków albo dawno nie robiłaś porządków, a zakładam, że może to być bardzo prawdopodobna opcja 😉
2. Co chowasz w lodówce? – jak już zaczynam coś nowego, muszę robić to porządnie – stąd te wszelkie przeglądy. Lepiej najpierw przebrnąć przez wszelkie zapasy i na nich bazować, niż zrobić ogromne zakupy i potem dziwić się, że mam 5 puszek tuńczyka w sosie własnym, bo wcześniej nie zauważyłam, a w lodówce jednak jest tam gdzieś ukryta otwarta śmietana, więc po co upolowałam kolejną do zupy. To, że ona zaraz spleśnieje, jeśli nie będziesz wiedziała o jej istnieniu to inna sprawa. Trzymając się więc mojego słówka na ten rok – czyli „mniej”, ograniczam ilość kupowanych spożywczych rzeczy, przez co mniej trzymam w lodówce i mniej wyrzucam. Mówię „nara” pleśni pojawiającej się w otwartym mascarpone, które miałam wykorzystać 3 tygodnie temu do tiramisu, ale ups, jakoś nie wyszło. Także przegląd lodówki konieczny! Nie jest to taki hardcore jak z szafkami/spiżarkami/etc, ale trzymajmy się tego, że porządek w lodówce, to brak chaosu w głowie 😀 I nie zapomnij o zamrażarce! Dzięki takiemu przeglądowi odkryliśmy, że mamy zamrożone aż dwie porcje pierogów od mojej mamy, więc jeden obiad już mieliśmy z głowy.
3. Co teraz? – wiesz już co masz w szafkach i lodówce, rzeczy wyrzucone, posortowane, więc możemy działać. Jeśli masz listę produktów/składników, bazuj na niej. Ale najpierw jedna bardzo ważna rzecz – nie zapisuj pomysłów na kartce. I teraz właśnie dochodzimy do momentu, który zmienia bardzo wiele w planowaniu posiłków na cały tydzień. Chcesz, żebyście robili to wspólnie, prawda? Chcesz, żeby odpowiedzialność za to co jecie nie była tylko na Tobie? Chcesz, żeby Twój mąż/partner/konkubent/whatever wiedział czego aktualnie nie macie w lodówce, co trzeba kupić i co dziś możecie zrobić na obiad. No i super! Problem polega na tym, że jeśli zapiszesz to na kartce, to nawet jeśli ją powiesisz na lodówce, w sypialni i drzwiach wejściowych, to nadal jest to kartka, na którą prawdopodobnie przestaniecie patrzeć po 3 dniach. Poza tym, cały czas trzeba ją aktualizować – zwłaszcza jeśli chodzi o listę zakupową. No i nie masz jej cały czas pod ręką, chyba że zrobisz jej zdjęcie, ale to i tak nie rozwiązuje problemu. Zapisanie w notatniku w telefonie też nie. Potrzebujesz narzędzia, do którego oboje macie dostęp, i w którym na bieżąco możecie aktualizować dane. Dla nas takim narzędziem jest Asana. Wykorzystuje się ją do prowadzenia projektów, planowania, a dla nas to świetne miejsce do ogarniania życia codziennego. Jasne, samo narzędzie nie nauczy Cię systematyczności w planowaniu i konsekwencji. Ale jeśli nie tylko Ty wiesz, że w domu brakuje jajek, mleka do kawy i masła, jest większe prawdopodobieństwo, że pojawią się w waszym domu.
4. Twoje must have! Stwórz listę produktów, które zawsze musisz mieć w domu – są takie produkty, z których zawsze możesz coś ugotować, nawet gdy planowanie nie wypaliło, dziecko się rozchorowało, nie masz dziś siły, jesteś chora i nic ci się nie chce. Zdarza się przecież! Chociaż z mojego doświadczenia, jak zaplanujesz posiłki na cały tydzień, zdążysz zrobić zakupy, to takie emergency nie jest potrzebne. Ale nigdy nic nie wiadomo! U nas takimi produktami są: jajka, masło, mąka, passata pomidorowa, mleko, czosnek, parmezan i makaron. Mi tyle wystarczy, żeby się poratować w kryzysowej sytuacji.
Jak planowanie posiłków działa u nas?
Co tydzień w niedzielę wieczorem siadamy z M. na kanapie, wyciągamy nasze telefony i zaczynamy proces planowania. EDIT: Teraz często jest to poniedziałek, ale nie polecam – w poniedziałek najlepiej zrobić zakupy.
– Na Asanie mamy dwa „projekty” – listę zakupową i plan posiłków. Zawsze zaczynamy od tej drugiej. Wiemy mniej więcej co mamy w lodówce z poprzedniego tygodnia, co jeszcze zalega nam w szafkach i działamy. Pomysł na obiad powstaje wokół jednego składnika, nie przeglądamy tysiąca stron ani książek kulinarnych. Jeśli mamy w domu passatę, to wiem, że mogę zrobić makaron, gulasz, leczo, zapiekankę. Jeśli wiem, że w zamrażarce mam zamrożoną rybę, to myślę o burgerach, pieczonej rybie, itd. Dobrze zrobić sobie listę potencjalnych dań z tym składnikiem, wtedy zobaczysz, że naprawdę w głowie masz sporo pomysłów na posiłki. Wiadomo, potem trzeba pomyśleć z czym ten makaron zrobić i co podać do burgerów rybnych, ale to już sama przyjemność. Na początku bazuję na tym, co już mam w lodówce i szafkach. Tak naprawdę, im mniej masz, tym bardziej włącza ci się kreatywne myślenie i nagle okazuje się, że możesz zrobić coś z niczego. Przykładowo:
W lodówce/szafkach mam: mleczko kokosowe, pomidorki koktajlowe, cukinię, kuskus, paprykę i bataty, biały ser + moje standardowe „must have”. Mogę z tego przygotować warzywa na mleczku kokosowym z kuskusem, mogę upiec bataty, mogę udusić cukinię z przyprawą curry (letnie jedzenie mojego dzieciństwa) i podać z sadzonym jajkiem, mogę zrobić naleśniki, sałatkę z kuskusem, pomidorami i grillowaną papryką i cukinią, warzywa w sosie pomidorowym, focaccię z pomidorkami, jeśli skoczę po drożdże, cukinię faszerowaną kuskusem i pomidorami – to jest naprawdę sporo opcji do wykorzystania! Jeśli brakuje nam niewielu składników do skompletowania całego posiłku, umieszczamy je na liście zakupowej.W taki właśnie sposób planujemy obiady.
Jeśli chodzi o śniadania i kolację, zazwyczaj myślę o pastach do chleba, placuszkach i jajecznicy (generalnie wszystkie opcje śniadaniowe z jajkiem w roli głównej mnie interesują). Staramy się mieć zawsze w domu świeże owoce, żeby podać Kajtkowi do śniadania. Kajo je zazwyczaj kaszki Helpy z owocami, ekspandowanym amarantusem i otrębami albo je śniadania na bazie składników, z których my je sobie przygotowujemy. Jeśli my jemy grzankę z jajkiem sadzonym i warzywami, Kajo je np. jajko na twardo i kanapkę z pomidorem.
Jeśli brakuje mi pomysłów, sięgam po jeden z magazynów kulinarnych albo książkę kucharską. Nie korzystam ze zbyt wielu źródeł, bo to tylko wydłuża proces planowania, a chcemy zaoszczędzić czas, prawda? Jeśli nie czujesz się super pewnie w dobieraniu składników, ale masz bazowy pomysł, poszukaj przepisu w wyszukiwarce. Warto też myśleć o sezonowych składnikach i na nich skupić naszą uwagę. Trudniej jest zimą, ale nie jest to niemożliwe.
Teraz, mając wstępne pomysły, przechodzimy do listy zakupowej. Przed oczami masz listę pomysłów i teraz analizujesz każdy po kolei. Na obiad chcesz zrobić makaron z cukinią? To czego ci jeszcze brakuje ze składników? Cebuli, czosnku i śmietanki? To wpisujesz je na listę. I tak robisz z każdym pomysłem na posiłek. Najlepiej umówić się które z Was wybierze się na większe zakupy – dobrze to zrobić właśnie w poniedziałek. Chyba że planujecie w piątek, to wtedy w sobotę. Nigdy nie ustalam co wyląduje na talerzu każdego dnia tygodnia, bo nigdy nie wiem jaka będzie sytuacja w domu, czy Kajo będzie marudził i nie będzie chciał długo czekać na kolację a może wyjdziemy na miasto i pomysł na obiad wykorzystam wieczorem? Muszę mieć elastyczny plan działania. A jeśli wiem, że w domu mam większość potrzebnych składników i mam listę pomysłów na posiłki, to dużo łatwiej jest mi dostosować ich czas, trudność do aktualnej sytuacji. Jeśli jesteśmy zmęczeni a Młody chce już spać, gotuję zwykłą fasolkę szparagową i podaję ją z sałatką na szybko. Jak nic mi się nie chce, robię placuszki na śniadanie i podaję z tym, co mam pod ręką. To daje niesamowity komfort!
Co daje planowanie posiłków i dlaczego warto poświęcić na to czas?
Przede wszystkim chodzi o czas! Ile codziennie poświęcałam energii na wymyślanie śniadania, obiadu i kolacji, wiem tylko ja. I wcale nie chodzi tu o jakieś skomplikowane przepisy! Jeśli nie planujesz posiłków, musisz CODZIENNIE poświęcić swój czas na wymyślenie dania, sprawdzenia czy masz składniki i zrobienie zakupów. A jak nie zrobisz listy zakupowej, to jest duże prawdopodobieństwo, że o czymś zapomnisz i znowu będziesz musiała robić wycieczkę do sklepu. Już nawet nie chcę mówić jak bardzo uciążliwe to jest, gdy ma się dziecko. Pomyśl, że ten czas można przeznaczyć na wypicie w spokoju kawy albo przeczytanie kilkunastu stron ulubionej książki. Poza tym, zwalniasz swoją głowę i masz przestrzeń na myślenie o innych rzeczach. Po jakimś czasie takiego fukcjonowania będziesz bardzo zmęczona i będziesz mieć wrażenie, że nic innego nie robisz, tylko zajmujesz się organizacją rodzinnej stołówki. I jeszcze ci nikt za to nie płaci 😉 Chodzi też o pieniądze, bo jeśli masz plan i pomysły na konkretne posiłki, nie będziesz wrzucała do koszyka przypadkowych produktów, z którymi nie będziesz wiedziała co później zrobić, albo o nich zwyczajnie zapomnisz. Co koniec końców prowadzi nas do nie zmniejszenia ilości marnowania jedzenia. I jeszcze jeden bardzo dla mnie ważny aspekt: wspólne planowanie posiłków przerzuca odpowiedzialność na Was oboje. Twój mąż/partner/etc. powinien wiedzieć co się dzieje w Waszej lodówce i co może zrobić na kolację, gdy ty np. będziesz chciała w tym czasie wyjść na spacer czy umówić się z koleżanką. Wspólny dom, to wspólne obowiązki. Dlatego dla nas Asana jest narzędziem, które nam to bardzo ułatwia – wiem co M. kupił, czego brakuje i co ja ewentualnie będę musiała dokupić. Dla M. lista pomysłów na posiłki jest ogromnym ułatwieniem, bo nie wszystkim przychodzi z łatwością wymyślanie od zera obiadu dla dorosłych i jednego (jeszcze) niemowlaka.
Wiadomo, nie zawsze mamy idealnie zaplanowany każdy tydzień. Nie zawsze też udaje mi się uniknąć niepotrzebnych wydatków, bo akurat miałam zachciankę. Mimo wszystko, wracamy do planowania, nawet jak mieliśmy dłuższy przestój. I choć może na początku Wam się nie chcieć robić wszystkich punktów, które wymieniłam (mi też się nie chciało ogarniać szafek…), to plusy porządku w szafkach, lodówce i w głowie są o wiele większe niż ta myśl, że będziecie musieli poświęcić kilka wieczorów na zmianę swoich nawyków. Powodzenia!
A może macie inne sposoby na planowanie posiłków? Z chęcią o nich poczytam!
Asana zawsze na propsie ? w sumie nie myślałem o tym wcześniej, ale ten pomysł z template’m listy zakupów powinien sporo uprościć ?
A jednak komentarz się pojawił! 🙂 Tak, Asana to całkiem dobry patent na listę zakupową.
A my właśnie planujemy posiłki na cały tydzień, robimy wielkie zakupy w sobotę, gotuję obiady na 2 dni zazwyczaj, często wieczorem dnia poprzedniego, mamy listę zakupów w Google Keep, na bieżąco dopisujemy tam brakujące rzeczy, lista jest wspólna, razem to ogarniamy, a efekt jest taki, że w piątek mamy prawie pustą lodówkę, dużo zaoszczędzonego czasu i pieniędzy. Także ja też polecam planowanie 😀
I tak powinno być! 🙂
Oh sama prawda 🙂 jak zobaczyliśmy ile wyrzucamy jedzenia, to wprowadziliśmy planowanie posiłków. dzięki temu po za pieczywem i wędliną możemy nie robić innych zakupów przez cały tydzień
Super wpis! Właśnie czegoś takiego dłuuugo szukałam w necie 😉
Dziękuję! Właśnie mi się wydaje, że ostatnio dużo wpisów w tym temacie u innych! Tym bardziej cieszę się, że ten wpis Cię przekonał 🙂