#ProjektMatka – o co w nim chodzi i dlaczego możesz się w nim odnaleźć?
Najpierw czekasz. Nie zawsze musi być to radosne oczekiwanie, bo przecież nie każde narodziny matki i dziecka to pluszowa historia z confetti w tle. Potem przychodzi zmiana, być może taka jakiej się nie spodziewasz i próbujesz odnaleźć się na nowo w tej kosmicznej rzeczywistości. Zastanawiasz się czy mogłaś kiedykolwiek się na to przygotować. Potem prawdopodobnie znowu czekasz: na przespaną noc, pierwszy uśmiech, chwilę dla siebie bez cycków na wierzchu, samotne wyjście do toalety, krótkie spotkanie z koleżanką. Czy kiedykolwiek będzie jak kiedyś? Widzisz, że macierzyństwo wymaga ogromu wysiłku, że te początki to czas, w którym oddajesz siebie, swoje ciało, swoje myśli Małemu Człowiekowi i nie ma za bardzo drogi na skróty. A może miałaś zupełnie inne doświadczenie?
Bycie matką jest trudne. Bycie matką jest piękne.
Przychodzi czas, że zaczynamy układać swoje życiowe puzzle, czasem z nieporadnością dwulatka, który złości się, gdy poszczególne elementy jednak do siebie nie pasują. Co po macierzyńskim? Czy ja kiedykolwiek znajdę czas dla siebie? Wracać na etat, czy zostać z dzieckiem? Jak być mamą jednocześnie mając pasje? Czy będę wtedy egoistką? Czy jeśli zostanę w domu, to będę „kurą domową”? Z tymi pytaniami, myślami o sobie i swoim macierzyństwie ostatecznie zawsze zostajemy same.
Bycie mamą zmienia. Mnie zmieniło. Rozczarowanie, rezygnacja, poczucie straty, potworne zmęczenie, złość – która z nas tego nie doświadczyła choćby przez chwilę? Paradoksalnie, bycie mamą może pchnąć nas do tego, by wreszcie o siebie zadbać. Już nie masz tyle czasu, żeby go marnować na pierdoły, jesteś zmuszona dbać o swoje potrzeby, bo inaczej zwariujesz. Uczysz się odpuszczać, bo nie dasz rady odkurzyć, pozmywać naczyń, ugotować dwudaniowego obiadu, wypić ciepłej kawy i spędzić kreatywnego czasu z maluchem. Chyba że uwielbiasz się zażynać. Tylko w imię czego? Dziecko daje i dziecko zabiera. Taki paradoks macierzyństwa. Ale nikt o Ciebie nie zadba, jeśli sama tego nie zrobisz, Droga Mamo.
Wszystko ma swoją cenę
Jak zostałam mamą Kajtka, miałam w głowie chaos: najpierw nieopisane szczęście i poczucie spełnienia, a po trzech miesiącach kryzys, poczucie starty dawnego życia i to przekonanie, że to jest koniec i to jest niesprawiedliwe. A potem, krok po kroku próbowałam odnaleźć się w nowej rzeczywistości, nie chciałam już czekać na dogodne warunki, przespane noce czy koniec ząbkowania. Uczyłam się korzystać z możliwości, które daje mi tu i teraz. Wydłubanie dla siebie 4 godzin w tygodniu na jakąkolwiek pracę, czas dla siebie było ogromnym sukcesem i bez wsparcia Michała to nie byłoby możliwe. We wtorki i czwartki wymykałam się na śniadanie z komputerem do kawiarni w pobliżu. Niby nic, ale czułam, że działam i robię coś tylko dla siebie. Bardzo trudno też było mi złapać balans między tym, czego naprawdę potrzebuję, a jaką sama na siebie nałożyłam presję. Czułam się w tym wszystkim bardzo samotna. I z tej samotności zrodził się pomysł spotkania dla mam. Okazało się, że nie tylko ja zmagam się z samotnością w macierzyństwie. Spotykałyśmy się razem z dziećmi w Cafe Manggha, w parku albo w muzeum, piłyśmy razem kawę, gadałyśmy nie tylko o dzieciach. Te środy to były dni, na które czekałam. Dziś wiem, że #mamowyjdźżezdomu mnie uratowało w tamtym czasie – dając mi ogromne wsparcie, towarzystwo, możliwość paplania bez wyrzutów sumienia o ząbkowaniu, rozszerzaniu diety i początkach raczkowania. Bo choć wcześniej to sformułowanie wydawało mi się aroganckie i zarozumiałe, to dziś wiem, że tylko druga mama zrozumie inną mamę.
Projekt Matka jest dla mnie taką formą wsparcia, tu, w internetach. Bo chcę Wam w nim opowiedzieć o mamach, które odważyły się pójść za swoimi potrzebami i zainteresowaniami. Mamach, którym doba nie rozciąga się do 48 godzin, a mimo to, zdecydowały się, żeby zarabiać robiąc to, co lubią. Może odnajdziecie się w tych historiach? Może odważycie się, żeby stworzyć własną? Nie chcę, żeby to był kolejny obrazek matek sukcesu, które idą po swoje, bo nic w tej relacji nie jest czarno-białe i wszystko ma swoją cenę. Jaka jest ich historia? Jak godzą bycie mamą z realizowaniem własnych potrzeb? Gdzie w tym wszystkim jet dziecko? Co im daje działanie na swoim? Czy warto?
Wiecie co jest w tym wszystkim najważniejsze? Żeby słuchać siebie – bez względu na to, czy chcemy zostać w domu z dziećmi, wrócić na etat czy rozkręcać własny biznes. Nie przejmować się tym, co powinnyśmy, co powiedzą inni, nie patrzeć na szufladkę „mama”, którą może same sobie stworzyłyśmy, nie spełniać oczekiwań innych, a swoje własne. Nie bać się już więcej, tylko być sobą.
Niedługo opowiem Wam o tych kobietach, ale nie zapominam o tych, które wybrały inną drogę, bo każda droga jest dobra, o ile jest naszym wyborem. Nie wiem z jaką regularnością będą się pojawiać reportaże, bo idę swoim rytmem 🙂 Może to będzie stały punkt programu na magdaraczka.com i co jakiś czas będą tu wpadać kolejne historie? Zobaczymy!