Pisząc ostatnio kilka tekstów równocześnie i mając wątpliwości do jednego z nich, doznałam nagłego, dość niespodziewanego olśnienia. Bo uwierzcie mi, gdy zajechana matka siada wieczorem do tekstu, jej mózg paruje i jedyne o czym marzy, to pójść spać bez umycia zębów i prysznica – jest to stan, w którym naprawdę trudno o olśnienie.
Przypomniała mi się sytuacja, w której spotkałam się na kawie z jedną osobą, która również tworzy w sieci. Wspominając jeden z moich tekstów stwierdziła: „Ja to czasem chciałabym tak prosto pisać, naprawdę”. Prosto, czyli jak? Bez reporterskiego zacięcia? Bez niedomówień i poetyckich porównań? W sumie się nie dowiedziałam, ale jakoś tak ciężko mi było uznać to za komplement, choć wiem, że prawdopodobnie ta osoba nie miała złych intencji.
Czy moim celem jest pisać reportaże? Nie. Czy planuję w przyszłości wydać książkę? Tego akurat nie wiem, ale teraz nie jest to na mojej liście priorytetów 😉 Czy chcę się pochylać nad każdym napisanym przeze mnie zdaniem? Nie, nie mam na to czasu. Chcę pisać WYSTARCZAJĄCO DOBRE teksty. Bo nie chcę być dziennikarzem, pisarzem czy Bóg wie kim. Chcę inspirować innych. A wiem, że tak się dzieje, po przecież do mnie piszecie. Więc mogę pisać „prosto”, krótko, długo, po mojemu, bylebym osiągała swój cel, reszta to głupotki 😉
Na nie.
Niewystarczająco ambitna.
Niewystarczająco szczupła.
Niewystarczająco pracowita.
Niewystarczająco samodzielna.
Niewystarczająco zdolna.
Niewystarczająco kreatywna.
Niewystarczająco zaangażowana.
Nie…
Wiecie dlaczego tak rzadko piszę (pomijając fakt, że łapię sto srok za ogon i mój czas zmniejszył się do mikroskopijnych rozmiarów)? Bo co jakiś czas pojawia się w mojej głowie myśl, że to, co robię jest niewystarczająco dobre. Zastanawiam się po co mam to robić, skoro nie mogę poświęcić temu tyle mojego zaangażowania ile bym chciała. Kto to będzie czytał. Inni robią to lepiej. To nie ma sensu. Dlaczego się wymądrzasz. Przecież nic z tego nie masz. Po co próbujesz. Chwila dialogu, wymiana zdań, ale nie – on wie lepiej. Znasz go dobrze, nie muszę ci go przedstawiać.
I nie, nie jestem typem człowieka-petardy, który idzie po swoje z podniesioną głową i wierzy w swoje możliwości. Ja podnoszę się co jakiś czas, żeby znowu móc zobaczyć niebo i uwierzyć, że jestem wystarczająco dobra. Dla siebie. Wystarczająco dobra by kochać, inwestować w siebie i swoje zainteresowania, by podejmować inicjatywę, by mówić o trudnych rzeczach głośno. Nie muszę być perfekcyjna. Nie muszę być jak inni 🙂 Mówię wtedy temu gościowi w głowie: shut the f*** up i robię swoje. Ale to jest ciągłe zmaganie, bo on tak szybko się nie poddaje. Może nie mam solidnych fundamentów i wiele rzeczy muszę sama sobie wypracować, ale za to mam ogromną wrażliwość i nieustające chęci, żeby coś zmieniać. Nawet jak czasem wątpię czy to ma sens. Wtedy pojawia się M. i mówi, że ma, więc jako posłuszna żona, słucham się męża 🙂
Pamiętacie czego sobie życzyłam na 30-ste urodziny?
„Jedyną rzeczą, której bym chciała, to być dla siebie dobrą. Ufać sobie i swojej intuicji. Wierzyć w swoje możliwości. Kochać siebie i swoje ciało, które tyle zrobiło, żeby Kajetan mógł się urodzić. Dać sobie czas i przestrzeń. Nie cisnąć się, że nie wszystko jest takie, jakie bym chciała. Widzieć rozwój, a nie same słabości. Nie wymagać od siebie niemożliwego, gdy coś jest ponad moje siły. Więcej twórczego niepokoju w głowie i Bożego pokoju w sercu. Tak, chciałabym być dla siebie dobra. ?”
Marzę o tym, żeby stan „jestem dla siebie dobra” mógł trwać sobie nieprzerwanie, niezmącony doświadczeniami przeszłości, ciężarem czyjejś głupoty i własnych zaniedbań. Marzę o tym dla siebie i dla ciebie. I choć nie wiem jakie jest twoje „nie”, to obstawiam, że zmagamy się z tym w podobny sposób.
(…) Wstać rano, zrobić przedziałek i się odpieprzyć od siebie. Czyli nie mówić sobie: muszę to, tamto, owo, nie ustawiać sobie za wysoko poprzeczki i narzucać planów, którym nie można sprostać. Bez egoizmu, ale bardzo starannie, dbać o siebie i swoje własne uczucia. Poświęcać się temu co sprawia przyjemność. Ja zapisuje rano, co mam zrobić. A chwilę potem skreślam połowę.
Odpieprzmy się od siebie kobiety. Ale tak na poważnie. Przestańmy chcieć być jednocześnie Małgorzatą Rozenek i Marylin Monroe domowych pieleszy. Nie biczujmy się, że znowu nie zrealizowałyśmy naszego planu dnia, że popełniłyśmy błąd na naszej drodze do perfekcyjnego życia. Nie mówmy sobie ciągle: za mało zrobiłam. Nie katujmy się, bo nie piszemy/nie prowadzimy biznesów/nie mamy takiego życia jak inni. Nie obwiniajmy się za czyjeś błędy. Bądźmy dla siebie dobre, bo to my musimy przede wszystkim dbać o siebie. Nawet jeśli inni w nas wierzą, na nic to, jeśli same ciągle podcinamy sobie skrzydła. I choć pisząc to wszystko, słyszę w myślach, że to tylko frazesy i piszę o oczywistych rzeczach, to szybko o tym zapominam. Bo jak to jest, że te frazesy musimy za każdym razem wbijać sobie do głowy i rozpoczynać pracę u podstaw z naszym poczuciem własnej wartości? Dlatego wiedz, że już dziś jesteś…
Niewystarczająco ambitna.
Niewystarczająco szczupła.
Niewystarczająco pracowita.
Niewystarczająco samodzielna.
Niewystarczająco zdolna.
Niewystarczająco kreatywna.
Niewystarczająco zaangażowana.
Jakiś mądry marketingowiec powiedział mi kiedyś, żeby nie zaczynać komunikatów od „nie”, dlatego….
Ruszam z Wystarczająco Dobrym Newsletterem!
Bo nie ma co czekać na idealny moment, bo dla mnie on nigdy nie nadejdzie. Bo chcę być z Wami i dla Was w nowy, bardziej bezpośredni sposób. Bo chcę spróbować czegoś nowego. Bo to dla mnie sposób na radzenie sobie ze swoim perfekcjonizmem! 🙂 Dużo czasu poświęcam na bycie na Instagramie – krótka forma jest mi teraz bliższa i o wiele bardziej realna niż kolejny wpis na blogu. Jednocześnie nie chcę być zależna od social mediów, bo koniec końców mój profil nie należy do mnie, ale blog już tak. Newsletter pozwoli mi pisać krótkie, niezobowiązujące wiadomości, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Wystarczająco inspirujące wiadomości – takie, jak do przyjaciółki 🙂
Jeśli chcesz się ze mną spotykać w każdy poniedziałek, zaczynając dzień od kawy i Wystarczająco Dobrego Newslettera, zapisz się szybko!
W mailu powitalnym otrzymasz plakat, który koniecznie wydrukuj i powieś w widocznym miejscu!
Ściskam,
Magda