No i stało się! Jak co roku, wydawnictwa prześcigają się z wydawaniem kolejnych książek, żeby umilić nam świąteczny czas, ułatwić kupowanie prezentów i wydoić od nas trochę pieniędzy. Należę do grona osób, którym ciężko się powstrzymać, gdy na polskim rynku pojawia się kulinarna nowość. Wiem też, że po nie wszystkie chętnie bym sięgnęła, ale pojawiły się też takie, które rozbudziły moją foodie’sową ciekawość. Dlatego nie martwcie się, zrobiłam mały research za Was i tak oto powstała prezentowa ściąga z najnowszymi książkami kulinarnych dinozaurów, jak i jeszcze nieodkrytych perełek. Nie wiem jak wy, ale ja lubię sama sobie robić prezenty, więc nawet jeśli nie macie wśród najbliższych kulinarnych freaków, możecie sobie sami którąś z nich sprezentować. Tylko którą? 🙂
A pod wpisem czeka na Was świetny KONKURS, w którym możecie wygrać jedną z nich! Dzięki temu możecie zaoszczędzić trochę pieniędzy na następną 😉
„Jamie gotuje po włosku” Jamie Oliver
Można by było pomyśleć, że Jamie Oliver się powoli kończy – a jednak nie. Już z nieco większym brzuszkiem, paroma zmarszczkami i kilkoma siwymi włosami, ale ciągle nie zwalnia tempa. „Jamie gotuje po włosku” to 21 pozycja brytyjskiego szefa celebryty. Co to jest za grube tomiszcze! Książka podzielona jest na działy od antipasti, przez makarony, mięsa, ryby, po desery – czyli dość standardowo. W środku znajdziecie przepiękne i klimatyczne zdjęcia Davida Loftusa – przyjaciela i osobistego fotografa Jamiego od kilkunastu lat. Książka to wynik 2 lat podróży do włoskiej ziemi razem z Gennaro Contaldo – jego przyjacielem i mentorem. To spotkania z nonnami i mammami, testowanie ich tradycyjnych receptur i poznawanie sekretów. Wszystko po to, by podtrzymać regionalne, włoskie dziedzictwo.
„Jamie gotuje po włosku” to historia przyjaźni między Anglikiem z zimnych i zdystansowanych Wysp, a gorącą i pełną temperamentu Italią. Za każdym przepisem stoi konkretny człowiek, opowieść, inspiracja – wszystko to podane w bardzo smakowity sposób. Jamie nie byłby sobą, gdyby nie interpretował przepisów w sobie znany sposób, dlatego nie wszystkie dania możemy uznać za stricte regionalne.
Skoro włoska kuchnia, to nie może być skomplikowanie. Zdarzają się przepisy, które wymagają więcej zaangażowania i czasu, ale i te, z których w krótkim czasie przygotujemy włoską kolację dla przyjaciół. Bardzo duży plus – nie ma w niej oklepanych klasyków!
W książce znajdziemy m.in. kotleciki rybne z dorsza z wędzoną mozzarellą, pieczony placek ziemniaczany z chrzanem, pancettą i pecorino, zupę grzybową z chlebem, czy amalfitańską tartę cytrynową. Jak tylko dostałam tę książkę w swoje ręce miałam ochotę gotować, a to pierwszy znak, że jest dobra. Włochy to zupełnie inny klimat, więc i nie wszystkie produkty w książce zawsze są łatwo dostępne u nas. Myślę, że to był bardzo częsty minus książek Jamiego. Proszę się jednak nie zniechęcać – tu jest inaczej! Nawet jeśli nie dostaniemy wszystkich produktów, przepis może być punktem wyjściowym do naszej własnej interpretacji. Tak inspirującej, wciągającej i uwodzącej kolorami książki kulinarnej dawno nie widziałam.
Viva L’Italia!
Dla kogo? Dla fanów Jamiego, ale i dla tych, którzy trochę się do niego zrazili, bo po tej książce zakochają się na nowo. Dla tych, którzy kochają Włochy i chcą wiedzieć ciut więcej na temat regionalnych włoskich smaków.
Co w niej znajdziesz? Kurczaka pod cegłą, ryż panissa, spaghetti z pistacjami, faszerowaną focaccię, gnocchi z polenty.
Co mnie w niej zaskoczyło? Kluseczki łezki z semoliny podawane z różnymi sosami i czekoladowe ciasto z cieciorki.
Cena: ok. 70 zł
„Przy moim stole” Nigella Lawson
Stara (oj, nie da się już tego ukryć – ta kulinarna Bogini ma już 58 lat!), dobra Nigella powróciła! Wydana w zeszłym roku w anglojęzycznej wersji, u nas pojawia się dopiero teraz. Przyznaję się, jej książki nigdy mi się nie znudzą. „Nigella ekspresowo” to była moja pierwsza książka kulinarna jaką dostałam i małe szanse, żeby moja słabość do niej z biegiem lat zmalała. A jeśli Nigella, to oczywiście nieziemski comfort food! I choć przeglądając książkę miałam poczucie, że to wszystko już gdzieś widziałam, wcale mnie to nie zniechęciło. Książka wydawana przez wydawnictwo Filo to zbiór 110 przepisów zilustrowanych bardzo minimalistycznymi zdjęciami (ale kto by się tym przejmował, ma być w końcu prosto!). Choć w dobie bogatych i oryginalnych stylizacji, ta pozycja nieco odbiega od aktualnych trendów.
Do rzeczy! Nie znajdziesz w niej niespotykanych receptur i skomplikowanych technik gotowania. Nie ma w niej połączeń smakowych z kosmosu, przypraw z drugiego końca świata i wydumanego ego. Gotowanie Nigelli, to domowe gotowanie dla rodziny i przyjaciół okraszone osobistymi opowieściami autorki. Żeby nie było, znajdziesz tam też takie produkty, jak jagnięcinę w wielu odsłonach, która nie jest tak powszechna w Polsce, czy smażone kalmary, ale są to wyjątki. Jest solidnie, prosto i całkiem bezpiecznie, co dla tych, którzy nie lubią za bardzo kombinować w kuchni, a jednocześnie lubią dobrze zjeść, jest idealnym rozwiązaniem. I jak mówi podtytuł książki, wszystko co w niej znajdziecie może wam pomóc w świętowaniu waszej zwykłej-niezwykłej codzienności, a przede wszystkim może Was zainspirować, by spróbować czegoś nowego. A tym, którzy jeszcze nie są przekonani do Domowej Bogini, polecam obejrzeć jej dawne programy kulinarne – obiecuję, że po 5 minutach będziecie chcieli biec do kuchni, by coś ugotować. Bo nikt, jak Nigella tak pięknie i seksownie nie mówi o jedzeniu (no, może jeszcze Robert Makłowicz).
Dla kogo? Dla wiernych fanów Nigelli. Dla tych, którzy nie lubią skomplikowanych przepisów i potrzebują inspiracji w codziennym gotowaniu.
Co w niej znajdziesz? Pieczonego łososia z chili i koprem włoskim, steki wieprzowe z figami w porto, czatnej gruszkowy z marakują, zapiekaną tortille z jajkami, wegańskie ciasto cytrynowe czy bezę różaną z pieprzem, truskawkami i marakują.
Co mnie najbardziej zaskoczyło? Wegańskie ciasto!!!
Koszt: ok. 70 zł
„Jajko” Kasia i Zosia Pilitowskie
Świat bez jajek dla mnie nie istnieje (choć weganie pewnie mieliby inne zdanie na ten temat), a w mojej lodówce zawsze musi być ich min. pięć. Kasia i Zosia Pilitowskie właśnie wydały książkę z jajkiem w roli głównej! Kto kulinarny Kraków zna i ceni, ten wie, że ich Ranny Ptaszek to szanujące się miejsce na kulinarnej mapie miasta polskich królów. A kto się tam chce dostać w sobotnie przedpołudnie, wie o czym mówię. Naprawdę warto!
Design książki nawiązuje do klimatów retro, które kojarzymy z Rannym Ptaszkiem, co jeszcze bardziej podkreślają charakterystyczne zdjęcia Mateusza Torbusa. Są tu oczywiste oczywistości, jak tortilla z ziemniakami, tosty z dziurką czy jabłka w szlafroczkach. Ale znajdziemy też całą masę dań z interesującym bliskowschodnim i azjatyckim twistem – latkes z prażonymi jabłkami, libański zielony omlet, mace braj czy azjatyckie placuszki ze słodkiej kapusty. Świetnym pomysłem jest też „niezbędnik jajkowy” umieszczony na samym początku ze wskazówkami, jak przygotować idealne jajko na miękko, własny majonez czy sos waniliowy. No powiem Wam, że chce mi się jeść!
Dla kogo? Dla każdego kto lubi gotować oraz dla wegetarian. I dla tych, co mają słabość do Rannego Ptaszka i śniadań podawanych przez cały dzień!
Co w niej znajdziesz? Placuszki chlebowe z serem feta, pita z jajkiem z pastą z zielonego groszku, chlebek oliwny z suszonymi pomidorami, twarogowe racuchy z jarmużem, chlebek bananowy.
Co mnie zaskoczyło? Gnocchi z pieczonych ziemniaków z owocowym sosem, różowe jajka kiszone, śniadaniowa jajecznica z ziemniakami i pomidorami.
Cena: ok. 40 zł
„Hazana” Paola Gavin
Hazana – czyli jedzenie, które cieszy. Zaskoczyła mnie ta książka! Nie znałam autorki, ale kupiłam ją, bo chciałam przejrzeć coś nowego. Przyznaję, nie spodziewałam się po niej zbyt wiele – przecież na polskim rynku wydawanych jest teraz tak wiele książek na jedno kopyto. A tu niespodzianka! Pięknie wydana, zawiera 150 przepisów kuchni żydowskiej z całego świata – od Austrii po Maroko. Mamy w niej do czynienia z wpływami arabskimi, iberyjskimi, śródziemnomorskimi czy polskimi i niemieckimi. Niby znamy wszystkie te smaki, ale jednak przepisy są bardzo ciekawe i inspirujące! Jak pisze sama autorka: „Przez dwa tysiące lat wygnania Żydzi wędrowali po całym świecie, nosząc ze sobą kulinarne dziedzictwo i podtrzymując tradycje swojego narodu. Dokądkolwiek dotarli, dostosowywali lokalne i regionalne dania do swoich surowych reguł żywienia. W rezultacie dzisiejsza kuchnia żydowska obejmuje ogromną różnorodność potraw i stylów kulinarnych.” Autorka udowadnia, że kuchnia żydowska nie musi się tylko kojarzyć z hummusem, za’atarem i sumakiem (choć ciągle nie wiadomo czy hummus to wynalazek arabski czy żydowski – wystarczy sięgnąć po „Jerozolimę” Ottolenghiego, by odkryć jak wiele jest takich wspaniałych kulinarnych niuansów).
Wiele dań w książce jest związanych bezpośrednio ze świętami żydowskimi, o których też możecie w niej przeczytać. Przy okazji można dowiedzieć się nieco o historii i kulturze Żydów rozproszonych po całym świecie – myślę, że cały czas zbyt mało o nich wiemy. Zaryzykuję, że nawet ci z was, którzy na co dzień wolą jeść mięso, z chęcią będą gotować z tej książki.
Dla kogo? Dla wegetarian i ludzi, którzy lubią prostą kuchnię. I dla tych, którzy chcą spróbować czegoś nowego!
Co w niej znajdziesz? Sefardyjskie pierożki pieczone z serem feta i natką, makaron jajeczny z soczewicą i duszoną cebulą, fritada z bakłażanów i białego sera, krem z suszonych moreli, zawijańce z dynią z ciasta filo.
Co mnie zaskoczyło? Baaardzo dużo! Ryż ze szpinakiem i sumakiem, aszkenazyjskie placki z mąki macowej, chłodnik z wiśni.
Cena: ok. 60 zł
„Italia do zjedzenia” Bartek Kieżun
To już drugie, poszerzone wydanie książki Krakowskiego Makaroniarza. Nie załapałam się na pierwsze, ale drugie od razu wpadło w moje ręce. Bartka możecie kojarzyć m.in. z felietonów dla Kukbuka i to właśnie tam go odkryłam kilka lat temu. Mało kto może poszczycić się taką znajomością włoskiej sztuki i kuchni regionalnej. A jeśli dołączymy do tego ciekawe anegdoty, mamy idealny przepis na książkę.
„Italia do zjedzenia” to album, subiektywny przewodnik i książka kucharska w jednym. Matko, gdzie ja bym teraz nie pojechała! Bartek zabierze Was w podróż do Cefalu na Sycylii, Modeny w Lombardii, czy głośnego Neapolu. Wspomina też o naszym kochanym Trieście, spokojnej Sardynii i klimatycznym rzymskim Trastevere (to miejsce nigdy się nie znudzi!). W książce znajdziecie też dużo poleceń, ciekawych historii i nawiązań do sztuki – czyli nie ma włoskiego banału! Jest też dużo miejsc, które nie są tak popularne, a które być może znajdą się w Waszych podróżniczych planach? W końcu Włochy to nie tylko Rzym, Neapol i Florencja 😉 Kieżun nie bawi się w skomplikowaną kuchnię – focaccię z ziemniakami i rozmarynem, torta caprese czy chlebek dyniowy może zrobić każdy. Jest dużo włoskich klasyków, jak bolońskie ragu czy cacio e pepe, ale za to przecież kochamy Włochy. Bardzo interesująca pozycja na polskim rynku wydawniczym. 🙂
To kiedy lecimy?
Dla kogo? Dla Italofilów początkujących i zaawansowanych (bo taką książkę zawsze warto mieć w swojej biblioteczce). Dla tych, którzy chcą zacząć swoją przygodę z włoską kuchnią.
Co w niej znajdziesz? Wątróbkę po florencku, raviolo con uovo, żeberka duszone w pomidorach, panettone… i mnóstwo ciekawych historii.
Co mnie zaskoczyło? Znalazłam w niej kolejne 100 powodów, by wybrać się do Włoch.
Cena: ok. 70 zł
KONKURS!
To właśnie „Italię do zjedzenia” możecie wygrać w grudniowym konkursie! Wystarczy, że za pomocą zdjęcia przedstawicie włoski klimat w waszych domach. Interpretacja dowolna – liczę na Waszą kreatywność! Zdjęcie należy opublikować na Insta Stories z oznaczeniem konta @sweetspoonka i dopiskiem „włoski klimat w moim domu” oraz wysłać je na adres mailowy: kontakt@sweetspoon.pl razem ze swoimi danymi osobowymi (imię, nazwisko, nazwa konta na Instagramie) oraz oświadczeniem o wyrażeniu zgody na przetwarzanie danych osobowych. Trzeba również zostawić komentarz pod wpisem na stronie sweetspoon.pl „Biorę udział w konkursie!”. Proste? No pewnie!
Zgłoszenia możecie przesyłać do soboty 15 grudnia do godz. 23.59. Zwycięzca otrzyma książkę „Italia do zjedzenia”, przewidziane są też dwie nagrody pocieszenia! A co, mogę być w tym roku świętym Mikołajem.
Zanim jednak przystąpisz do konkursu, zapoznaj się proszę z regulaminem.
Ready, steady, go!